Dialog Jezusa z uczniami, kolejna rozmowa, w której ścierają się dwie wizje. Jezus zna ich dobrze i wie, że to nie kolejne rozminięcie, co raczej wypowiedziane tęsknoty. Przez ostatnie trzy lata, uczył ich patrzeć dalej, pragnąć więcej, uczył ich, że nie mają szukać tanich rozwiązań, ale że mają chcieć przeżywać życie takim, jakim ono naprawdę jest. Zdania, Panie pokaż nam Ojca i nie wiemy dokąd idziesz, są powiedzeniem Bogu, że chcą więcej. Że jeszcze bardziej chcą Boga, w swoim życiu doświadczyć, i że jeszcze więcej chcą poznać Jego Drogę.
Pytania Apostołów są zapewne, także wyrazem ich niepewności. Możemy i tak je odczytać, jako proste pytania ludzi zalęknionych i niepewnych. Ludzi, którzy przecież czują, że Jezus się z nimi żegna. Każdy z nas przeżywał jakieś pożegnanie i wiemy, że to nie jest proste doświadczenie. Rodzi się niepewność, nowość sytuacji. I właśnie o to idzie, by chcieć umieć, by pragnąć przeżywać je, z Nim. Nie jest to łatwe, bo jesteśmy nastawieni na szybkie rozwiązania.
Tymczasem Jezus niczego nie chce nam zabierać, łącznie z naszymi strachami i lękami. On chce byśmy, z Nim, je przeżywali, co więcej by one stawały się naszą – do Niego drogą. Zauważmy, że często chcemy świadomie, czy nie, odrzucić wszystko to, co wydaje się być po ludzku niewartościowe, bo bolesne. Tymczasem to wszystko sprawia, że nasze życie ma smak i to niepowtarzalny. I właśnie o to idzie, byśmy, w naszym chodzeniu za Panem, nie uciekali od tego, byśmy się tego za wszelką cenę, nie chcieli pozbywać. Trudna ta mowa, wiem. Może mi ktoś zarzucić, że Panem Jezusem i wiarą próbuję wytłumaczyć to, co w naszym życiu trudne. Nic takiego nie mam na myśli. Mówię, to jako ksiądz, bo nim jestem, ale mówię to też, jako człowiek, który wielokrotnie wali głową w mur i nic.
W Podręczniku Wojownika Światła, jest takie zdanie. Myśli wojownika światła wybiegają daleko poza horyzonty. Wie, że jeśli nie uczyni nic dla świata, nikt tego nie zrobi. Bierze więc udział w Dobrej Walce i pomaga innym, nawet jeśli czasem nie do końca rozumie, dlaczego to robi. Wojownik wybiega poza horyzonty, a to znaczy – przynajmniej dla mnie – tyle, że wychodzę z bezpiecznych schematów, że moje chrześcijaństwo musi ciągle się rozwijać, iść do przodu. Reagować na bieżąco. Uczyć się nowych sytuacji. I ryzykować. Dokonywać wyborów trudnych, często okupionych łzami i niezrozumieniem siebie samego.
Tego, nas, uczy Jezusowe odejście. Odchodzi i żegna się z nami, bo chce byśmy dorastali. Usuwa się, ale na bezpieczną odległość, byśmy sami mogli przeżywać nasze życie, byśmy w tym życiu mieli swój smak, czasem bardzo ostry i cierpki, ale swój. Do bólu i łez, ale swój.
Z jednej strony odchodzi, a z drugiej przez swoje Wcielenie, bardzo mocno i konkretnie z nami zostaje. Odtąd nie możemy wierzyć już tylko w jakiegoś Boga. Bóg stał się konkretnym człowiekiem. Takim, jak my. Nasza wiara już nie jest wiarą w ideę Boga. Bóg, jest Bogiem w ludzkim ciele, w którym płynie ludzka krew.
Szukać Go trzeba w człowieku. Nie w lesie, nie w trawie i w górach. Ale w człowieku. W naszych relacjach, też tych trudnych. W naszych myślach o drugim, sądach, opiniach. W naszym kochaniu drugiego człowieka i w naszej nienawiści.
Dziś znów mamy wybór: ścieżka tchórza, czy Wojownika? Jeśli wojownika, to idzie z nami obietnica Pana, który odchodzi i zostawia testament: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca. Więc wybierajmy. Jezus zawsze stawiał wysoko poprzeczkę, nie mówił NIGDY i NIGDZIE, że Jego Droga jest czteropasmową autostradą, na której można zmieniać pasy, jak się komu podoba.
I niech się nie trwoży serce wasze. Nie bójcie się, bo wierzycie w Boga.
Grzegorz Kramer SJ
Views: 20