Chłop wylewny nie jest
Święty Józef rodzinom błogosławi. I uczy rzecznika prasowego, jak nie przegadać Dobrej Nowiny.
Ksiądz Marcin Gołębiewski jest rzecznikiem prasowym drohiczyńskiej kurii. O św. Józefie mówi krótko: trzeba go odkryć. Męski patron dla mężczyzn na współczesne i głośne czasy. – Sam czuję pomoc św. Józefa w bardzo trudnych sprawach. Nie tylko moich. Tu, w drohiczyńskim seminarium, ma swoje wyjątkowe miejsce i jest czczony. Ale ja odkryłem św. Józefa w Rzymie, gdy jeszcze studiowałem.
A było to tak… – Ktoś by powiedział: przypadek. Ale przypadki ze św. Józefem nie istnieją – uśmiecha się ks. Marcin. – Gdy studiowałem w Rzymie, czasem odwiedzali mnie przyjaciele. Kiedyś podczas rozmowy ze znajomymi dowiedziałem się, że małżeństwo ich bliskich bezskutecznie stara się o dziecko. I potrzeba wielkiej modlitwy. Staliśmy wtedy obok mosiężnego odlewu słynnej wielkiej szyszki, która rzekomo kiedyś symbolizowała płodność, obfitość Bożych łask. Opowiedziałem o tej symbolice moim gościom…
Jedna z pań na późniejszym spacerze po Ogrodach Watykańskich, pamiętając szyszkowe przesłanie, podniosła z ziemi prawdziwą zieloną szyszkę pinii. I postanowiła przekazać ją córce, która miała problem z zajściem w ciążę. – Nagle przyszedł mi do głowy św. Józef. Bo szyszka to jest przecież jedynie symbol Bożych darów. A o te dary trzeba prosić. Święty Józef niejako przypomniał wtedy o sobie, jako patron rodziny i ojcostwa. Zacząłem prosić go o wstawiennictwo, by oczekiwane dziecko przyszło na świat. Modliła się pani, która podniosła szyszkę, modliła się też para starająca się o dziecko.
Kilka miesięcy później dziecko się poczęło i szczęśliwie urodziło. – To była wielka radość i wielka wdzięczność dla św. Józefa. Dla mnie osobiście – duże wzruszenie. A gdy kolejni goście i znajomi przyjeżdżali do Rzymu, opowiadałem historię o dziecku i św. Józefie. A ponieważ w wielu rodzinach ktoś bezskutecznie oczekiwał potomstwa, św. Józef był wielokrotnie proszony o wstawiennictwo. Natomiast popyt na watykańskie szyszki przypominające o modlitwie rósł – śmieje się ks. Marcin. – Tam, gdzie pojawiała się szyszka, tam była i modlitwa. Na tyle skuteczna, że pojawiało się dziecko wyproszone przez św. Józefa.
Po powrocie do Polski ks. Marcin postanowił pojechać do Kalisza, do sanktuarium św. Józefa. By podziękować za łaski i poprosić o więcej… – Kupiłem tam wiele obrazków i figurek św. Józefa. Zacząłem je rozdawać. Modlitwa: „Do Ciebie, święty Józefie, uciekamy się…” stała się i moją modlitwą, którą regularnie odmawiałem. Zaskoczyło mnie, że świętym interesują się bardzo młode rodziny.
Dlaczego? Józef to cichy patron rodzin, który nie marudził, nie jęczał, nie gadał. Działał. – Wydaje się, że teraz przyszedł czas na cichą męskość. To fakt, doświadczamy kryzysu męskości. A jednocześnie odczuwamy potrzebę dobrych wzorców, które pokażą prawdę o mężczyźnie – mówi ks. Marcin.
Idealny facet kreowany w mediach to wysportowany, modnie ubrany, na luzie i realizujący swoje cele. Jak traktuje kobiety? Już one same wiedzą… Tylko to nie jest męskość.
Józef z seminarium
Czy bez Józefa Maryja byłaby tak pewna tego, co robi? Czy dałaby radę sama stanąć oko w oko ze złymi spojrzeniami ludzi, obojętnością i niezrozumieniem? – On dawał oparcie. Maryja czuła, że jest odpowiedzialny – jestem tego pewien. I dlatego współcześni młodzi zaczynają Go odkrywać i podziwiać. Za to, że nie mówiąc wiele, wziął odpowiedzialność za życie i swoją żonę.
Jest jeszcze jeden aspekt męskości: życie w ascezie, rezygnacja z relacji intymnych. – Kiedyś śpiewano w kolędzie: „I Józef stary…” – niejako tłumacząc czystość Świętej Rodziny i „broniąc” jej. Ich czystość jednak nie wynikała ze starości, tylko ze świętości, z wyboru, patrzenia oczami wiary. Józef nie był starym mężczyzną, gdy przyjmował za żonę Maryję, gdy postanowił wychowywać nie swoje dziecko. W czystości żył z wyboru i świadomie.
Ks. Marcin prowadzi do kaplicy seminaryjnej. Stoi tam drewniana rzeźba św. Józefa. – Towarzyszy nam od początku lat 90., gdy rozpoczynała się tu budowa nowego budynku seminarium. Ufundowana została m.in. przez ówczesnego biskupa pomocniczego Drohiczyna Jana Chrapka. Na początku budowy właśnie temu świętemu zostało powierzone seminarium – to były trudne czasy i trzeba było najmocniejszego wsparcia. Zaradnego mężczyzny i… cieśli. – Tu, na Podlasiu, mówią: chłopa, który nie gada, a robi. Nie jest wylewny, ale daje radę w trudnych sytuacjach – mówi ks. Marcin.
Dodaje, że dla niego – rzecznika prasowego – zachowanie proporcji między milczeniem a komunikowaniem jest trudne. Ot, taka praca, że mówić trzeba. Czy jednak zawsze? – W Józefie niesamowite jest właśnie milczenie, przy wielkim zaufaniu Bożej opatrzności. On przyjmował wszystko bez słowa, mimo że po ludzku świat mu się zawalił – opowiada ks. Marcin, patrząc na dębową rzeźbę. – Gdyby żył współcześnie, miałby konto na Facebooku i Twitterze? Głosiłby Dobrą Nowinę przez media społecznościowe, czy przez cichą pracę, przykład i osobistą modlitwę? Nie wiem…
Ksiądz Marcin wskazuje płynącą rzekę. Ze skarpy niedaleko seminarium widać, jak wije się między polami. – Płynie tak od wieków. W ciszy. Obok ciężko pracują rolnicy. Też w ciszy, jak ich dziadowie, i skutecznie, z wielkim szacunkiem do tej roli. Dziś wartość pracy i milczenia, cichego trwania przy wysiłku, nie jest w modzie. Wszystko trzeba od razu pokazać, wypromować, wylansować. Naprawdę trzeba?
Jak skończyłaby się historia św. Józefa, gdyby chciał gadać na lewo i prawo o tym, co go spotkało? Jak skończyłaby się historia Maryi? – Gdyby Józef również dyskutował z Panem Bogiem i próbował Maryję „umoralniać”, ich historia potoczyłaby się inaczej. On jednak milczał, modlił się, umiał wsłuchać się w Boży głos. Wsłuchać się a słyszeć – to zasadnicza różnica…
Na Górze Zamkowej wyje wiatr. Seminarzyści skończyli zajęcia. Niedługo zacznie się silentium sacrum. Święte milczenie. Jeszcze nie wszyscy rozumieją jego sens. Jeszcze muszą pojąć i doświadczyć. Święty Józef dopomoże. Może i wicher się uciszy.
Views: 75