Konkret czy siano? Adwent musi mieć wyznaczony przez nas konkretny cel, inaczej zamieni się w siano, które można jedynie wyłożyć pod świąteczny obrus
Większość kazań w ubiegłą niedzielę zaczynała się od słów jak dobrze przeżyć Adwent. Tymczasem Adwent nie jest wyprawą w góry albo do ciemnego lasu, aby mówić o nim, że można go przeżyć. Adwent to konkretne wyzwanie. Wyzwanie, które musi mieć plan.
Po pierwsze
Co udało mi się i jak wyglądał mój poprzedni Adwent? Czy z pomocą Bożą udało mi się komuś przebaczyć, przeprosić, na kogoś przestać się gniewać? Może przestałem wynosić drobne rzeczy z pracy lub więcej się modlić. A może muszę cofnąć się do Adwentu sprzed 2 lub 10 lat i zobaczyć, że, co roku postanawiam coś ot tak, żeby było i nic się nie zmienia w życiu. Pora stanąć w prawdzie i zobaczyć, że zmarnowałem już może 10, 20 lub 40 Adwentów.
Po drugie
Adwent musi mieć swój cel. Już przenoszę się na Mszę św. zwaną Pasterką już widzę Jezusa leżącego w żłobie, podchodzę tam z drżeniem wraz z rodziną przyklękam i mówię: Jezu, udało się. Przynoszę ci w darze mój cel Adwentu, osiągnięty, zdobyty. Nie było łatwo, ale dałem radę. Można też iść do szopki i oglądać żywego osiołka. Cóż, jaki cel adwentu taki jego koniec. Przynajmniej widzi człowiek, kim się stał całkowicie ignorując ten czas.
Po trzecie
Cel Adwentu realizuje przez konkretne postanowienia. Patrz punkt „po pierwsze”. Znów to nie jedzenie mięsa, albo słodyczy? To już nawet obrzydło samemu Bogu. Czytamy w księdze Izajasza: „Syt jestem całopalenia kozłów i łoju tłustych cielców. Krew wołów i baranów, i kozłów mi obrzydła”. Bóg żąda: „Usuńcie zło uczynków waszych sprzed moich oczu! Przestańcie czynić zło!” A zatem konkret to konkret, mam 28 dni żeby rzucić palenie, pogodzić się z kimś z rodziny, odezwać do kogoś, kogo nie znoszę albo coś w ten deseń.
Nie przegap Adwentu, bo na święta zostanie siano, nie tylko pod obrusem.
o. Piotr Socha
Views: 13